sobota, 11 lutego 2017

Poznań

 Hej, czułam potrzebę odezwać się 'już'. Opowiedzieć co u mnie i chociażby nikt miałby tego nie przeczytać. Po prostu - muszę.
 Od około trzech tygodni, leżę chora. Rozłożyło mnie na części pierwsze. Post ten miał powstać już powstać kilka dni temu, no ale niestety. Moje życie odbywa się ostatnio pomiędzy łóżkiem, poradnią a szpitalem. Nie bawi mnie takie życie. Wolę moje zabiegane życie pomiędzy pracą, szkołą treningami, zdecydowanie. I nie byłoby tak najgorzej gdybym nie była tak bardzo osłabiona. Leki i ciągła gorączka odwaliły świetną robotę, ale chętnie bym się już z nimi pożegnała. Tymczasem wygląda na to, że jak i walentynki tak i swoje 20 urodziny spędzę pod pierzynką z termometrem. Szkoda. Miałam wiele planów. Spędzenie urodzin ze znajomymi, wyjścia na łyżwy, które swoją drogą kurzą się 3 rok w pudełku. Aczkolwiek los postawił mi inne karty, i z nudów pozamawiałam setki rzeczy na aliexpress, które zresztą mam zamiar powiedzmy, 'zrecenzować' jeśli dotrą już do mnie, i o ile nie będzie to jedynie chińskie powietrze.
 Obecnie oczekuję też na książkę, która zaintrygowała mnie już zanim powstała, dokładnie! Rozchodzi się o " #instaserialomiłości " autorstwa cudownej Nicole Sochackiej - Wójcickiej pot. @mamaginekolog, której artykuły namiętnie czytam od około roku na instagramie, facebook'u, zalinkowanej wcześniej stronie oraz snapach, które pokazują jaką Nicole jest normalną a zarazem inspirującą osobą.
Swoją drogą dlaczego ja nigdy nie potrafię streścić się w zdaniu, tylko ZAWSZE muszę opowiedzieć całą genezę rzeczy? Przepraszam za to z góry. Tak już mam.

 Do tej pory nie napisałam jeszcze nic o czym chciałam dziś opowiedzieć. A mianowicie, chciałabym się podzielić dniem, który wydarzył się dawno już temu aczkolwiek wracam wspomnieniami jak najczęściej do tego dnia.

Mianowicie - 2 stycznia 2017 roku.
A zaczęło się to tak. Pierwszego dnia tego nowego roku 2017, wpadłam na pomysł wyjścia do kina. Był to pomysł bardzo trafiony, ponieważ w kinach akurat grali "Gwiezdne wojny - Łotr 1". Zdecydowałam, że wybiorę się dnia następnego.
Tak też było. Pojechałam około 4 godziny przed seansem, ponieważ w planach miałam pójść coś zjeść i ewentualnie znaleźć na szybkiego Starówkę w Poznaniu. Kino miałam wybrane w pobliżu Dworca PKP, bym z moją niezdarnością i marną orientacją w terenie dotarła w obie strony, ponieważ   zbytnio nie znam Poznania. Znałam jedynie dworzec, na którym bywam możliwie często od 4 lat, nigdy nic po za.
Kiedy rano przyjechałam, szybko okazało się, że popełniłam podstawowy błąd. Nie sprawdziłam czy owe kino aby na pewno znajduje się w miejscu, w którym myślałam. Okazało się, że znajduje się niemal 7 kilometrów od mojego punktu początkowego.
 Godzina 10. Nie wiem co robić, czy iść szukać Starego Miasta czy iść szukać kina.
Najpierw kawa. Zdecydowanie. Wybór? Starówka. Nienawidzę przystanków tramwajowych w Poznaniu, przynajmniej tych dwóch 'najbliższych' w okolicy targów.
Kupuje 4 bilety tramwajowe. Jechać? Nie jechać? Jeśli tak - w którą stronę?
Weronika! Wytęż umysł. Mapy w telefonie włączone, punkt docelowy ustawiony. Idziemy.
Nie było zbyt ciepło, wręcz kilka stopni na minusie. Wierzyłam w swój telefon, że da radę poprowadzić mnie na Starówkę i w stronę całkiem przeciwną - do kina tym razem oddaloną już nie o 7 kilometrów a około 14, a w między czasie zrobię kilka ładnych zdjęć, ponieważ uwielbiam wracać wspomnieniami do zdjęć.
No więc podobno mężczyźni mają lepszą orientację w terenie od kobiet? MIT.
Dotarłam na Starówkę w około 1,5 godziny. Na poznańskie koziołki się nie załapałam.
Trwało to dość długo, w drodze na Starówkę zrobiłam kilka zdjęć. Szczerze mówiąc cieszę się, że szłam pieszo, zobaczyłam wiele ładnych budynków, bardzo spodobała mi się tamtejsza architektura. Sama Starówka? No cóż, spodziewałam się bardziej tętniącego życiem miejsca. Ale klimat - cudowny.
Pochodziłam może z 20 minut i sprawdziłam czy da się wrócić jakoś w miarę szybko chociażby do punktu wyjścia - dworca głównego pkp. Niecałe 100 metrów od Starówki co? Te nieszczęsne tramwaje. Jadę dalej. Udało dostać się do miejsca oddalonego od mojego upragnionego kina około pół kilometra(!). Radość i zachwyt. Niemiłosierny mróz i głód. Udało się, dotarłam na miejsce. Zamiast romantycznego obiadu - kupony i wielka wyżerka w Mcdonaldzie.
Wszystko bardzo spontanicznie. Decyzje podejmowane chwilą, wycieczka w jak dla mnie ciekawe miejsca.
Bardzo lubię zwiedzać, miejsca często odwiedzane takie jak np. góry. Ale jeszcze bardziej uwielbiam poboczne miejsca, jak w tym przypadku uliczki, które bardzo mnie zauroczyły! Dla jednych - co tam Poznań, miasto jak miasto. Dla mnie kolejne miejsce, które będę wspominała miło, szaloną wyprawą.
Marzę, by w przyszłości często odwiedzać miejsca, które są magiczne. Mają TEN klimat.
Najważniejsze, by podczas całej wyprawy mieć towarzysza, który ma poczucie humoru, zrozumie twoje i czasem podniesie ciśnienie. ;)
To ważne mieć kogoś z kim odwiedzenie chociażby kanału ściekowego będzie ciekawe.

Poniżej kilka moich zdjęć. Nie oddadzą one uroku. Tam trzeba po prostu być.
Buziaki, do następnego.

(kliknij w zdjęcie by powiększyć)




































piątek, 3 lutego 2017

1 podejście

 Hejka!
Na początku wypadałoby się przywitać i opowiedzieć kim jestem i co tutaj robię.
No więc mam na imię Weronika, i nienawidzę kiedy ktoś zwraca się do mnie Wera. :D
W internetach często przedstawiam się jako Joszi. Skąd się to wzięło? Nie wiem. Od znajomych, z okresu buntu, tyle.
Jeśli chodzi o mój wiek, to mimo tego iż nie czuję się na tyle lat ile mam, ale 15 lutego będę obchodziła swoje 20 urodziny z czego w sumie nie jestem zadowolona ani troszkę :)
 Jestem osobą, która ma ogromny dystans do siebie, ludzi mniej. Uważam, że jestem dość towarzyska, mimo iż  czasem stresuję się myślą, że zaraz spotkam kogoś nowego to bardzo to lubię, stąd też mam wielu znajomych. Mój stres nie wynika ze strachu przed ludźmi, lecz tego, że na ogół jestem gadułą, i obawiam się że palnę na start coś głupiego i zrażę do siebie osobę, którą chętnie bym poznała.
Kocham muzykę. Od malutkiego spełniam swoją miłość do muzyki, i choć czasem brakuje sił czy czasu, staram się by ta miłość się nie wypaliła. Śpiew, taniec, gra na instrumentach, brzmi banalnie ale osobie, która kocha to całym sercem daje ukojenie.
Mam wiele pomysłów na siebie, których często ostatecznie nie udaje mi się zrealizować, z braku tak zwanego 'kopa w tyłek'. Od kilku lat marzyło mi się założenie własnego bloga, kontakt z komentującymi, ogólnie możliwość podzielenia się swoimi myślami. Nie chciałabym ujednolicać tego bloga. Marzę by był lifestylowy, może formą pamiętnika. Nie wiem, wiem że pragnę by był jak najbardziej naturalny i ukazywał jaką jestem osobą. Często spotykam się ze stwierdzeniem " myślałam/em, że jesteś inna, ale jednak jesteś w porządku ". Wierzę, że jeszcze więcej osób może przekonać się do mnie. Wierzę, że nie zabraknie mi wiary w siebie i będę potrafiła pogodzić swoje myśli z tym jak chcę je ukazać.

Myślę, że jak na pierwszy post, który tak pragnęłam napisać a którego nie wiedziałam jak rozpocząć poszło całkiem nieźle. I może nie poszłoby tak łatwo gdybym nie przeczytała postu, który mnie niesamowicie oświecił.


Tutaj klik -
"To bardzo proste! Przykład ode mnie prosto z tej chwili dla was: leżę w łóżku - może jakiś wpis o lenistwie? Gdzieś tam dalej telewizor sobie gra, od telewizora uzależnionych jest spora grupa ludzi. Chwila... Uzależnionych! Może post o uzależnieniach? Ten nowy balsam do ciała sprawia, że relaks jest o wiele prostszy. Relaks? Może coś o odpoczywaniu? Wszystko dookoła może Nas zainspirować " 
~ Edyta Prusinowska 

 Wiara w siebie - właśnie, polecam każdemu. Tymczasem ja się z Wami żegnam, i do następnego wpisu, buziaki.